bo to chyba magia jest!

Od czterech tygodni pracuję trzy razy w tygodniu i coraz bardziej doceniam, poznaję smak, wartość macierzyństwa.

Im Minio jest starszy tym bardziej to dostrzegam.
I po raz kolejny zaczęłam coraz bardziej doceniać macierzyństwo.

Zobaczyłam jak silna jest więź między Matką, a Dzieckiem.
Wstaję o godz 7.00 i gdy tylko usunę się z łóżka Minio zaraz zrywa się na równe nogi i jest gotowy przywitać nowy dzień razem ze mną.
Wolałabym czasem jednak żeby spał w osobnym łóżku, bo gdy Franio idzie spać - Mama też musi się położyć. Gdy Mama wstanie, Franio też ;)

Godz 7 rano to chyba dla Miśka jednak za wczesna pora, bo wybiega za mną taki zaspany, plączą Mu się nóżki, ale twardo stara się trzymać pion.
Z relacji dziadków, po śniadaniu najczęściej jest pora na dospanie i jest drzemka. Gdy nie daj Boże drzemkę ktoś przerwie, dzień jest do ... :P

Najgorsze dla mnie jest wychodzenie z domu.Standardowo odbywa się to po kryjomu. Tak wiem, nie jest to dobre dla dziecka, ale innej opcji nie ma.. Inaczej są ataki histerii i napady złości. Pęka mi serce wtedy, gdy schodząc po schodach lub jeszcze na dworze słyszę Jego płacz. A jak się wymknę to jest ok, Babcia albo Dziadzio czymś zajmą i Misiek nawet nie orientuje się, że mnie już dawno nie ma.

Od razu, gdy tylko pojawię się w drzwiach jest mlaskanie i wspinanie się po mnie, żeby tylko dać cycucha :))
"Płacz, nie płacz, rób co chcesz", ale cyca wyciągaj!

Ten wzrok i ta siła przytulenia, gdy wezmę Miśka na ręce <3

Najgorsza jest ta cholerna tęsknota w pracy, myślenie: "Ciekawe co teraz robi..?" "Ja bym wyszła z Nim na dwór. " Itp.
Ale jak już zawitam jest pięknie! Jak się to nazywa? Chyba matczyna więź ;))


Bo właśnie to jest to!

Komentarze